Źrodła wody pitnej w Polsce

Dlaczego w Polsce mamy tak ogromny problem z jakością wody do picia?

Powszechne stosowanie chemii we współczesnym świecie dotyka w mniejszym lub większym stopniu większość państw. Setki ton związków chemicznych wylewamy i wysypujemy w każdej godzinie do naszego środowiska, a tym samym do wód gruntowych i powierzchniowych, które są źródłem wody pitnej. Długoletnia eksploatacja, czystych przed laty, wód mineralnych z głębi ziemi doprowadziła do ich wymieszania ze skażonymi wodami gruntowymi i powierzchniowymi.

Wszystkie wody pokrywające kulę ziemską parują do atmosfery tworząc chmury. Parują rzeki, jeziora, morza i oceany, parują również rośliny. Z zatrutych coraz częściej zbiorników wodnych paruje sama woda (ale nie związki chemiczne rozpuszczone w niej) tworząc chmury i ta czysta woda powraca na powierzchnię ziemi w postaci deszczu, śniegu lub gradu. Z opadów deszczowych tworzą się cieki wodne – najpierw małe strumyki, z nich powstają małe rzeczki, te łączą się w duże rzeki. Rzecz w tym, że w miarę powiększania się tych rzek przybywa w nich ścieków. Dlatego bogate państwa budują na początku ich biegu (czyli tam, gdzie są one jeszcze czyste) zbiorniki retencyjne. Sztuczne jeziora, w których gromadzi się czystą wodę po to, by dysponować źródłem czystej wody (najczęściej I klasy czystości) do produkcji wody pitnej.

Jeśli weźmiemy pod uwagę retencję w całej Europie, to okazuje się, że we wszystkich zbiornikach retencyjnych na naszym kontynencie możemy zgromadzić 30% całorocznego opadu deszczu i śniegu. Jeśli jednak weźmiemy pod lupę samą Polskę, to nasze zbiorniki zmieszczą tylko 4% tych opadów. Zamiast zbierać czystą wodę w tych zbiornikach, puszczamy ją od razu do rzek, z których natychmiast robi się ścieki.

Cenna, bo jeszcze czysta woda zawarta w początkowym biegu rzek jest w bogatych krajach gromadzona w zbiornikach retencyjnych. W Polsce z czystej na początku wody rzecznej szybko tworzą się ścieki, bowiem brak jest pieniędzy na budowę takich zbiorników. Dlatego zmuszeni jesteśmy przerabiać te ścieki na wodę pitną

Bogate państwa stać na budowanie sieci ujęć wód gruntowych wszędzie tam, gdzie nie są one jeszcze skażone. Dla przykładu Niemcy pokrywają w 50% zapotrzebowania na wodę pitną właśnie ze studni gruntowych. Państwa, które na takie rozwiązania nie stać, zmuszone są czerpać wodę pitną z rzek (w Polsce 50%), a te niestety są obecnie śmietnikiem wszystkich związków chemicznych wyrzucanych bezmyślnie do środowiska.

Oczyszczalnie ścieków potrafią jedynie przyśpieszać rozkład biologiczny ścieków bytowych (fekalia), ale w żaden sposób nie potrafią usuwać z wody związków chemicznych (w tym toksycznych i rakotwórczych). Zatem woda po przejściu przez takie oczyszczalnie jest nadal nasączoną chemią i wlewana bezpośrednio do rzek.

Czystość fizyczna, chemiczna i biologiczna wód powierzchniowych w Polsce decyduje o ich przynależności do odpowiedniej klasy czystości. Te najlepsze należą do klasy I i zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska (Dz.U.PRL Nr 422 z 1987 r. poz. 248) tylko z takich wód wolno zakładom wodociągowym czerpać wodę przeznaczoną do picia. Problem w tym, że takich wód w Polsce nie ma (tylko 2% w roku 2002). Z powodu braku lepszego surowca wodę pitną robi się w Polsce z wód III klasy czystości (ok. 30%) oraz wód pozaklasowych (ok. 60%), czyli ze ścieków.

13b

13Z powodu braku czystych wód rzecznych w Polsce zakłady wodociągowe są zmuszone przerabiać na wodę pitną ścieki

Dlaczego wody studzienne są w większości przypadków niezdatne do picia?

Według badań sanepidów ponad 80% studni w Polsce zawiera wodę niezdatną do picia! To bardzo alarmujące dane, jeśli zważyć, że połowa ludności Polski korzysta nadal ze studni.

Również większość posiadaczy studni ocenia jakość swojej wody po jej wyglądzie i smaku. Nawet jeśli wiedzą oni o wysypywanych na sąsiednie pola pestycydach, to wierzą, że woda deszczowa, które je w sobie rozpuszcza, ulegnie oczyszczeniu, zanim przejdzie do studni przez warstwy gruntu. Tymczasem nic bardziej mylnego – wszystkie pestycydy, nawozy sztuczne, azotany, odcieki z gnojowic itp., które rozpuszczają się w wodzie, przejdą do studni bez problemu przez różne warstwy geologiczne gruntu i zostaną wypite przez ludzi korzystających z niej. Gotowanie takiej wody służy tylko do wyniszczenia bakterii i wirusów, ale nie usuwa z niej rozpuszczonych związków chemicznych. Długie gotowanie powoduje zagęszczenie związków chemicznych w wodzie.

20Ponad 80% studni w Polsce zawiera wodę niezdatną do picia. Raport sanepidu 1996 rok.

Wielu posiadaczy studni wierzy, że zatruta nawozami sztucznymi i pestycydami woda gruntowa zostanie oczyszczona warstwami gruntu zanim przedostanie się do studni. Tymczasem związki te przejdą w 100% przez wszystkie warstwy geologiczne gruntu.

Dlaczego wody mineralne i źródlane są dzisiaj takie same jak wody z kranu?

Wody mineralne pochodzą bez wyjątku z głębi ziemi. Znalazły się tam miliony lat temu w momencie tworzenia się skorupy ziemskiej, bowiem woda wypełniła już wtedy wszystkie szczeliny i pustki jakie w tej skorupie się pojawiły. Człowiek przez minione miliony lat nigdy nie korzystał z wód mineralnych, bowiem nigdy dotąd nie miał do nich dostępu. Eksploatacja tych wód rozpoczęła się stosunkowo niedawno (około 100 lat temu), od momentu wynalezienia technik wiertniczych do wykonywania głębokich otworów w skorupie ziemskiej, a w ostatnich latach eksploatacja ta czyniona była w sposób rabunkowy.

Ale nie zapominajmy praw fizyki – jeśli wydobywa się na powierzchnię ziemi wodę mineralną z jej głębi, to w tym samym czasie zasysa się z powrotem wodę powierzchniową, najczęściej skażoną chemicznie. Taki proces mieszania czystych, na początku ich eksploatacji, wód mineralnych z zanieczyszczonymi wodami powierzchniowymi trwał tak długo aż doszło do ich skażenia.

Poprzednia Ustawa Ministra Zdrowia stanowiąca o wodach mineralnych mówiła, że musi ona zawierać w 1 litrze minimum 1000 mg związków mineralnych oraz nie może zawierać żadnych zanieczyszczeń chemicznych z powierzchni. Takie przepisy obowiązywały wszystkich producentów wód mineralnych przez ponad 100 lat. Ale norma branżowa z roku 1990 obniżyła poprzeczkę do 200 mg/l (!!!) związków mineralnych, a w roku 1997 weszła w życie nowa ustawa, która podzieliła wody mineralne na 3 kategorie:

  • wody wysokozmineralizowane – zawierające w 1 litrze ponad 1500 mg rozpuszczonych składników mineralnych;
  • wody średniozmineralizowane – zawierające w 1 litrze od 500 do 1500 mg rozpuszczonych składników mineralnych;
  • wody niskozmineralizowane – zawierające w 1 litrze poniżej 500 mg rozpuszczonych składników mineralnych.

Ponadto ustawa ta pozwala na obecność w wodach mineralnych tych samych związków toksycznych oraz w takich samych ilościach jakie dopuszcza się w wodach kranowych (efekt wieloletniego mieszania się wód mineralnych z zatrutymi wodami powierzchniowymi).

II str4z7

W poniższej tabeli pokazujemy najbardziej toksyczne i chorobotwórcze związki chemiczne, jakie dopuszcza się dzisiaj w wodach pitnych z kranu lub ze studni oraz w wodach mineralnych:

pierwiastek / związek chemiczny
woda pitna (mg/l)*
woda mineralna (mg/l)**
ANTYMON
0,005
0,005
ARSEN
0,01
0,01
CYJANKI
0,05
0,01
CYNK
3,00
1,00
CHROM
0,05
0,01
GLIN
0,2
0,1
KADM
0,003
0,003
OŁÓW
0,05
0,01
RTĘĆ
0,001
0,001
DDT
0,0002
BENZO(A)PIREN
10 ng/l
10 ng/l
Suma WWA
100 ng/l
100 ng/l

* Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 19 listopada 2002 r., (Dz. U. Nr 203, poz.1718)
** Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 8 lipca 1997 r., (Dz. U. Nr 85, poz. 544)

Skutki spożywania niektórych toksyn

GLIN (aluminium) – największe ilości tego groźnego pierwiastka dostają się do wody pitnej wskutek jej koagulacji siarczanem żelazowo-glinowym w zakładach wodociągowych. Medycyna już dawno dowiodła związek nadmiaru aluminium z mózgu człowieka z chorobą Alzheimera. Badania w USA i Wielkiej Brytanii dowiodły, że głównym źródłem aluminium w wodzie pitnej są zakłady wodociągowe. Niestety konsumenci wody pitnej wzbogaconej związkami aluminium nie są informowani o zagrożeniach spowodowanych spożywaniem tego pierwiastka.

DDT (również azotox) – należy do pestycydu stosowanego powszechnie od 1940 roku. Dzięki wprowadzeniu tego środka do zwalczania owadów opanowano wiele chorób przenoszonych przez nie. Zmniejszając dzięki DDT populację wszy zmniejszono groźbę tyfusu, który był przez nie przenoszony, a po ograniczeniu populacji komarów opanowano niebezpieczną chorobę jaką jest malaria. Ale okazało się (co było przecież do przewidzenia!!!), że ten groźny związek chemiczny jest również niebezpieczny dla człowieka. Spożycie DDT następowało najczęściej poprzez wodę pitną.

Sprawą aferalną było odkrycie na początku lat 70. tych wyjątkowo długiego okresu rozkładu biologicznego tego pestycydu, który wynosi aż 50 lat. Po tym odkryciu zabroniono używać DDTw większości państw świata.

Zatem DDT nadal występuje w wodach pitnych (patrz: polska norma) mimo zakazu jego używania w 1974 roku. Organizm człowieka kumuluje DDT przede wszystkim w tkance tłuszczowej, ale również wątrobie i mózgu. DDT jest związkiem rakotwórczym, który łatwo uszkadza centralny układ nerwowy. Wynikiem tego jest osłabienie pamięci, niedorozwój umysłowy, szczególnie w sferze psychiki. Jako związek rakotwórczy najczęściej atakuje wątrobę.

BENZO(A)PIREN – jest jednym z najgroźniejszych przedstawicieli wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA). Jest uznawany za jeden z najsilniejszych związków rakotwórczych. Norma dopuszcza go w ilości 10 ng/l (nanogram jest jednostką 1 milion razy mniejszą od 1 miligrama) zarówno w wodzie pitnej jak i mineralnej (!!!).

Benzo(a)piren powstaje w procesach niepełnego spalania substancji organicznych i występuje najczęściej w sadzy węglowej. Szacuje się, że do atmosfery Ziemi dostaje się roczni 5 000 ton tego trującego związku.

Z wielu badań wynika, że organizm człowieka przyjmuje w ciągu roku wraz z wodą pitną około 0,05 mg benzo(a)pirenu.

WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) – należą do substancji o silnym działaniu rakotwórczym. Wśród znanych obecnie 800 związków rakotwórczych, WWA stanowią największą grupę, która liczy ponad 200 związków. W wodach powierzchniowych w Polsce wykryto dotychczas ponad 100 różnych związków należących do WWA. Najgroźniejsze z nich to:

  • benzo(a)piren
  • naftalen
  • antracen
  • fluoranten
  • piren

Źródłem WWA w środowisku jest przede wszystkim przemysł petrochemiczny, koksowniczy i motoryzacyjny, a także elektrociepłownie, urządzenia grzewcze w gospodarstwach domowych oraz gazy spalinowe z samochodów. WWA dostają się bezpośrednio do rzek, jezior i wód gruntowych oraz w konsekwencji do wód głębinowych ze ścieków przemysłowych i komunalnych oraz ze ścieranych nawierzchni asfaltowych.

WWA wykazują dużą zdolność do kumulacji w organizmie człowieka i narażenie na najmniejsze dawki tych związków może stać się przyczyną zachorowania na raka. W wodzie pitnej poddanej chlorowaniu powstają chloropochodne WWA – z benzo(a)pirenu tworzy się m.in. chlorobenzo(a)piren. (Szczegółowy opis wymienionych trucizn pochodzących z wody pitnej znaleźć można w książce dr Barbary Mikołajczak pt. „Rakotwórcza woda”).

Wydobywanie wód mineralnych na powierzchnię ziemi powoduje jednocześnie zasysanie do źródeł tych wód skażonych wód powierzchniowych. Po wielu latach takiego postępowania doszło do wymieszania wód mineralnych z wodami powierzchniowymi i dlatego przepisy dopuszczają w wodach mineralnych obecność tych samych chorobotwórczych związków chemicznych co w wodach pitnych z kranu lub ze studni

Dlaczego konsumenci nie są informowani o faktycznym stanie rzeczy?

Żadna instytucja naukowa nie będzie wnikliwie badać problemu konsumpcji minerałów zawartych w wodzie pitnej. A to z bardzo prostej przyczyny – nigdy w historii życia biologicznego na globie ziemskim nie odnotowano problemu braku minerałów, czy konkretnie pierwiastków życia w naszej diecie. I właśnie dlatego, że braku minerałów nigdy nie było i nadal nie ma, producentom wód mineralnych tak łatwo udało się rozdmuchać reklamę wokół nich. Po prostu nikt, nigdy nie protestował. Przez pierwsze dziesiątki lat od czasu odkrycia wód mineralnych wierzono bardzo w ich lecznicze działanie. W ostatnich latach, gdy zaczęło brakować czystych wód powierzchniowych do picia, zaczęto szukać ich częściej w głębi ziemi. Rozpoczęła się rabunkowa eksploatacja wód mineralnych, a wraz z ich wydobyciem na powierzchnię zasysano, również z powierzchni, zanieczyszczone chemią i często zatrute wody powierzchniowe.

Nikt nie walczy z takim stanem rzeczy, bowiem nikt nie ma w tym interesu. Władzom politycznym oraz sanitarnym taka sytuacja odpowiada – wody kranowe nie odpowiadają organoleptycznie normom i konsumenci zbyt często narzekają na nie. Zatem rozwija się handel wodami różnej maści, wprawdzie też zatrutymi, ale lepszymi jeśli chodzi o organoleptykę. To, że konsument musi za nie słono płacić (woda mineralna kosztuje 500 do 1000 razy więcej niż kranowa) nikogo nie obchodzi. Pęcznieją kasy producentów wód mineralnych i źródlanych i nie brakuje pieniędzy na dalszą reklamę, która jest daleka od prawdy. Dla przykładu badania wód mineralnych, zlecone w czerwcu 2002 r. przez magazyn „Świat Konsumenta”, wykazały w znanych wodach Żywiec Zdrój i Arctic wielokrotnie więcej drobnoustrojów niż dopuszcza się w wodzie wodociągowej z kranu. Za to pięknie wygląda woda mineralna Arctic na ekranach telewizorów, gdy reklamuje ją światowej sławy modelka.

Nigdy w historii trwającego już 5 milionów lat życia ludzi na globie ziemskim nie było problemu braku minerałów w naszej codziennej diecie. to rozpoczęta około 100 lat temu sprzedaż wód mineralnych i reklama wokół nich stworzyły mity o ich rzekomych walorach zdrowotnych. Dzisiaj, gdy wody mineralne są skażone chemicznie, a norma regulująca ich jakość jest dopasowana do nowej rzeczywistości, konsumentów tych wód nie informuje się, że mają one dokładnie taką samą wartość odżywczą i są tak samo skażone jak wody kranowe.